Dziwnie czuję się z myślą, że już jutro na miesiąc zamieszkam w Nowym Jorku. Bo to dziwne, prawda? Przecież nawet nie wiem czy kiedykolwiek o tym marzyłam! Owszem, Nowy Jork to miasto niebanalne, które fascynuje wielokulturowością i wielkomiejskim szykiem. Ale czy na pewno to miejsce dla mnie? Właśnie po to tam jadę, aby się przekonać, aby skonfrontować moje przemyślenia i skromną wiedzę o tym miejscu z tym co prawdziwe (nawet jeżeli pełne blichtru, odrobinę sztuczne i do bólu amerykańskie). Nie powiem, jestem podekscytowana i prócz tego, że lekko denerwuję się przed podróżą, w gruncie rzeczy jestem szczęśliwa.
Europa jest mi znana. Czuję się w niej dobrze i na swoim miejscu (zwłaszcza w Italii). Ale Ameryka? Odwiedziłam ją raz, dwa lata temu. Tyle, że Kanada to nie Stany. Tak czy inaczej, podróże to niezastąpione doświadczenia (i to w nich najbardziej lubię). Co mi tam, najwyżej zgubię się na Times Square, zemdleję w Metropolitan Museum lub zginę w jakiejś strzelaninie na Bronxie...
Na razie moim głównym problemem jest spakowanie wszystkich potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy. Z natury perfekcjonistką, więc wszystko muszę mieć w osobnych saszetkach, torebeczkach itp. Ciągle sobie powtarzam, że nie jadę przecież na pustynię, że tam konsumpcjonizm ma się bardzo dobrze, więc znajdę wszystko czego ewentualnie będę potrzebować (lub raczej NIE potrzebować).
Walizka - niby największa, ale stanowczo za mała na te wszystkie rzeczy, z których każda wydaje się być niezbędną.
Przewodnik to podstawa. Nie może być ciężki i powinien mieć mapę miasta oraz wszystkich linii metra. W tym poniżej znalazłam wszystko, czego będę potrzebować. Nie mam jakiegoś konkretnego planu, chcę po prostu poczuć atmosferę tego miejsca, ale mały przewodnik chyba mi w tym nie przeszkodzi...
Poniższe książki, które uważam za godne polecenia, są ściśle związane z kulturą Stanów Zjednoczonych. Na przykład, "Zapiski z wielkiego kraju" Bill'ego Brysona to zbiór prześmiesznych felietonów dotyczących niekiedy bardzo frustrujących sytuacji z jakimi można się spotkać w USA (mowa tu o biurokracji, nadmiernej egzaltacji, niezdrowej żywności etc.). Krótka forma, wiele treści, a w dodatku napisane przekomicznym językiem (to lubię!).
Natomiast "Szczuropolacy" Edwarda Redlińskiego to zupełnie inna bajka, a właściwie bardzo realistyczny (i pesymistyczny) obraz życia Polaków w Nowym Jorku. Na podstawie tej książki Janusz Zaorski nakręcił film "Szczęśliwego Nowego Jorku". Przytłacza i daje do myślenia.
Na poniższym zdjęciu widać pięć rzeczy bez których nie ruszyłabym w podróż.
1. Antybakteryjny żel do rąk (przecież samoloty to prawie jak autobusy, wszędzie bakterie!).
2. Składana szczoteczka do zębów. W tym samym pudełeczku znajduje się też pasta. Zestaw idealny na podróż (w dodatku w kolorze, do którego mam słabość). Wash & go!
3. Telefon, a w nim ulubiona muzyka.
4.Przewodnik i mapa.
5. Zeszyt do bazgrania. Czasem przyjdzie coś do głowy, więc warto mieć jakiś notatnik pod ręką.
xoxo
/pics by Maxwell/